Relacja z MEJ w Splicie by Filip Ciszkiewicz

Na miejsce dojechaliśmy 17 czerwca. Powitało nas gorące powietrze i bezchmurne niebo. Pierwszy dzień minął na rozpakowywaniu rzeczy podręcznych a następnie całego sprzętu. Następnie udaliśmy się do apartamentów- warunki całkiem OK. Najważnejsze że była klimatyzacja, która chroniła nas przed ”przegrzaniem się”. Treningi zaczęliśmy od 18 czerwca. Łącznie trenowaliśmy 6 dni, przed regatami,codziennie po 3 godziny, co niewątpliwie pozwoliło nam na poznanie akwenu  oraz zapoznanie się z czynnikami, które mogłyby mieć wpływ na przebieg wyścigów. Przed Mistrzostwami Trenerzy zadecydowali o upragnionych dwóch dniach przerwy przed regatami. Uważam, iż była to bardzo ważna decyzja, ponieważ dzięki niej udało mi się w pełni wypocząć, tak aby wystartować ”na świeżości”.
Chciałbym również napiać o moim nastawieniu przed regatami. Otóż nastawienie moje było bardzo dobre. Wiedziałem, że jestem dobrze przygotowany i jeśli wytrzymam psychicznie to mogę osiągnąć dobry wynik – dlatego przez cały czas starałem się zachować spokój i żeglować bez presji.
Pierwszy dzień regat spędziliśmy na bardzo długim czekaniu na wodzie. Jak się okazało, tylko jeden, ale za to zwycięski wyścig. Oczywiście, byłem bardzo zadowolony z wygranej, ale wiedziałem , że to dopiero początek regat i starałem się zachować spokój. Wniosek – zaraz są następne dni i żeby osiągnąć dobry końcowy rezultat to trzeba te dobre wyniki powtarzać. Tak, też zrobiłem drugiego dnia regat. Tego dnia byłem w grupie z przyszłym Vice-Mistrzem Europy, zająłem miejsca drugie i pierwsze. Niewątpliwie wyniki te dały mi pewność siebie kluczową w kolejnych wyścigach. Niestety od 3 dnia regat, w czasie którego przeważały słabsze wiatry, zaczęły się problemy: dużo małych błędów- np. żółta kartka otrzymana na własne życzenie w pierwszym wyścigu na ostatnim pełnym i w konsekwencji spadek z pewnej drugiej pozycji na czwarte miejsce. Drugi wyścig tego dnia, prowadziłem od samego startu, po czym po pierwszej boji zapomniałem ominąć boję rozprowadzającą i musiałem zawracać halsówką- mimo to ukończyłem ten wyścig na drugiej pozycji :)
Do finałów wchodziłem z czwartą pozycją, która jak powiedział Trener Patryk ”jest doskonałą pozycją do ataku”. Zdawałem sobie z tego sprawę i wiedziałem, że wszystko rozegra się w finałach. Pierwszego dnia, wyścigi się nie odbyły ze względu na przychodzącą burzę, od której musieliśmy uciekać w stronę portu. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Drugiego dnia finałów odbyły się dwa wyścigi w bardzo słabym wietrze i bardzo zmiennym kierunku wiatru. Pierwszy wyścig przypłynąłem na 8 pozycji – płynąłem 3 , ale niestety na drugiej halsówce przyszła bardzo duża zmiana, w którą wpasowali się tylko zawodnicy, którzy popłynęli skrajnie w stronę- ja cały dzień starałem się pływać środkiem po zmianach, ponieważ uważałem, że tylko takie żeglowanie może mi zapewnić dobre i równe miejsca. W drugim wyścigu po bardzo ładnym pierwszym pełnym kursie i drugiej halsówce, znalazłem się tuż przed górną boją na drugiej pozycji, wtedy przy ostatnim zwrocie zaliczyłem wywrotkę i w konsekwencjii spadłem na 16 pozycję. Cały wyścig skończyłem na miejscu 10. Byłem na siebie bardzo zły za stratę 2 miejsca, ale w głębi duszy wiedziałem, że 10 miejsce w finałach nie jest złym wynikiem. Jak się póżniej okazało dzięki równemu pływaniu udało mi się wygrać Mistrzostwo Europy :], ale do tego za chwilę.
Ostatni dzień regat był dniem wielkich emocji i presji, ale głównie dla moich trenerów :) Ja zachowałem spokój i zimną krew. Mój Kadrowy Trener, dosłownie modlił się, aby nie było wyścigów, ponieważ bał się, że stracę srebrny medal ^^. A ja z uśmiechem na twarzy powtarzałem, że chce te wyścigi bo czuję że wygram te regaty. Po dwóch godzinach oczekiwania przyszedl upragniony wiatr. Sędzia powiesił pomarańczową flagę -> zostało już tylko 9 minut do jednego z najważniejszych w mojej karierze wyścigu. Mimo, iż wiedziałem, że od tego wyścigu zależy wiele, postanowiłem spokojnie wyczekać odpowiedni moment i wpłynąć na linię startu na sam koniec. Po udanym starcie pomyślnym przebiegu wyścigu, zająłem drugie miejsce.  Ten wynik pozwolił mi zbliżyć się do mojego przeciwnika – Hiszpana Rozdrigueza na odległość jedenego punktu straty. Wtedy poczułem, że te regaty należą do mnie i skoro jestem juz tak blisko to muszę je wygrać. Oczywiście nad wszystkimi emocjami przeważał jeszcze spokój.  Nerwy zaczęły się dopiero w drugiej połowie ostatniego wyścigu- na pierwszą boję wpłynąłem 15, Rozdriguez 20 , więc postanowiłem zwiększyć moją przewagę. Postępując według mojego planu: po pięknej połówce i równie dobrym kursie pełnym udało mi się wywalczyć 4 pozycję -> wszystko wydawało się przesądzone. Mimo to, niewiem czy z nerwów czy, po protsu to przeoczyłem-> nie otworzyłem pompki, przez co przez połowę halsówki wlewała mi się woda do łódki( była duża i krótka fala), przez co nagle zacząłem tracić dobrą pozycję. Na domiar złego, z powodu tak dużej przewagi uzyskanej na kursach wolnych  nad Hiszpanem, nie wiedziałem gdzie jest  i w którą stronę płynie- popłynąłem w lewą stroną trasy pilnująć nie tego Hiszpana co powinienem;]. Moj rywal Rozdriguez, który popłynął bardzo głęboko w drugą stronę na górnej boji znalazł się tuż przede mną na 7 pozycji!! Wtedy zaczęła się bezpośrednia walka i zacząłem go wywozić, w wyniku czego Hiszpan musiał po prostu stawać, a obok wyprzedzali nas coraz to kolejni zawodnicy( wiedziałem, że dojdzie mi 10 miejsce z poprzedniego dnia i Hiszpan musi dopłynąć przynajmniej 12). Niestety przy dolnej boi, pod koniec kursu pełnego w wyniku dużego zamieszania spowodowanego nadpływającą grupą łódek wywróciłem się i kolejny raz straciłem moją przewagę. Po postawieniu łódki płynąłem juz na odległej 18 pozycji i przez cały czas obserwowałem, który Hiszpan dopłynie. Ja policzyłem, że był 13, natomiast mój Trener Kadrowy, że 9.
Przez całą drogę do portu myślałem o tym, że przegrałem Mistrzostwo Europy na własne życzenie. Jednak na tablicy wyników w porcie czekała na mnie sensacyjna wiadomość w postaci polskiego nazwiska na szczycie listy. Z początku nie mogłem uwierzyć – wygrałem z całą czołówką Europejską. Nawet i światową, m.in. z zeszłorocznym Mistrzem Świata ISAF Markiem Spearman’em. Póżniej na zakończeniu regat wszystko zaczęło do mnie docierać. Niewątpliwie był to powód o dumy.
Siedząc tu i pisząc tę relację po 40 godzinnym powrocie do domu jestem ciągle bardzo śpiący, więc proszę wybaczcie mi ewentualne błędy gramatyczne ;]. Co teraz? Zdobyłem wymarzone Mistrzostwo Europy,więc teoretycznie powinienem odpocząć ;D Otóż jest dokładnie odwrotnie, został mi pierwszy i ostatni dzien odpoczynku, od jutra zaczynam intensywne treningi , tak aby nie stracić formy, ponieważ czeka mnie jeszcze większe wyzwanie.  Już za  7 dni wylatuję na Cypr na Mistrzostwa Świata Juniorów ISAF i zapowiadam, że będę walczył od początku do końca aby osiągnąć jak najlepszy wynik. Trzymajcie kciuki!!!- sezon dopiero się zaczyna i nie można spoczywać na laurach…..

Skomentuj

Komentarze

  1. B.Robinson

    gratulacje Mistrzu :) mnóstwo wiatru w żagle Tobie życzę na Cyprze, czekamy na dalszy ciąg emocji :) ))))!!!!

Dodaj komentarz

Adres elektroniczny nie będzie publicznie widoczny.

*

*